Żegnanie się
In hoc signo vinces – W tym znaku zwyciężysz
Łacińskie słowa: „In hoc signo vinces”, które po polsku znaczą: „W tym znaku zwyciężysz!” jakie pod błyszczącym krzyżem miały się ukazać, według starożytnej legendy, Konstantynowi Wielkiemu w czasie marszu na Rzym tuż przed stoczeniem bitwy z Maksencjuszem przy tzw. Moście Mulwijskim w roku 312, zadecydowały, że dokładnie przed 1700 laty, w roku 313 po Chrystusie, Konstantyn Wielki w Mediolanie wydał tzw. „edykt mediolański”, który przyznawał chrześcijaństwu zupełną wolność. Chrześcijaństwo stało się religia panującą, a Konstantyn Wielki na łożu śmierci przyjął chrzest.
Znak krzyża ma w chrześcijaństwie wielkie znaczenie. Apostoł Paweł pisze: ”Mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą.” (1 Kor 1,18) Dlatego dla zbawionych przez Jezusa Chrystusa zwiastowanie o krzyżu jest podstawowym nauczaniem: „My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo.” (1 Kor 1,23). Stąd dla Marcina Lutra, jako wiernego ucznia ap. Pawła i św. Augustyna, najważniejszą teologią była „teologia krzyża” – (łac. theologia crucis). Chrześcijanin, luteranin ze znakiem krzyża spotyka już w zaraniu życia podczas chrztu świętego, gdy ksiądz mówi do niego czyniąc znak krzyża świętego: „Przyjmij znak krzyża świętego, + bo w krzyżu Chrystusa jest zbawienie twoje.” (Agenda Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego [Luterańskiego] część II, tom 1, strona 22) lub według poprzedniej Agendy: „Przyjmij znak Krzyża świętego na czole (+) i na piersiach (+)”. (Agenda Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego czyli Ewangelicko – Luterskiego, strona 283). Taki jest nasz początek, początek z krzyżem.
A co potem? I tu spotykamy się z pytaniem, które postawiono na stronach internetowych: (www.forum.konfesyjni.pl): „Czy ewangelik może się żegnać znakiem krzyża świętego i jak, jakim krzyżem, kiedy?”
Na ten temat czytamy w Historii Kościoła: „Historia znaku krzyża sięga aż do Tertuliana, jednego z wczesnych ojców kościoła, żyjącego w latach 160 – 220 n.e. Tertulian napisał, że w pierwszych wiekach chrześcijanie wszystko rozpoczynali od znaku krzyża. Gdy wychodzili ze swych domów lub do nich wracali, błogosławili się. Budząc się rano czy kładąc się na spoczynek wieczorem z wielką czcią wykonywali znak krzyża. (…) Angielscy reformatorzy wierzyli, że użycie znaku krzyża powinno pozostać w gestii indywidualnego wyboru, jak napisano w modlitewniku króla Edwarda VI. „… klękanie, żegnanie się, składanie rąk, uderzanie się w piersi i innych gestów można używać, lub nie, ponieważ nabożność każdego człowieka służy bez winy”
Znaku krzyża świętego na czole i piersiach używa się zarówno w Kościele Zachodnim, jak i Wschodnim. Na ten temat czytamy w internetowej Wikipedii następująco: „Znak krzyża w Kościele rzymskim i w Kościele ewangelicko-augsburskim (luterańskim)
Duży znak krzyża w Kościele katolickim i w kościołach ewangelicko-luterańskich wygląda następująco: prawą ręką, z wyprostowanymi palcami (symbolika 5 ran Chrystusa) kreśli się linię od czoła (wypowiadając w tym czasie słowa „w imię Ojca”) do serca („i Syna”), później od lewego („i Ducha”) i do prawego ramienia („Świętego”).
Mały znak krzyża polega na nakreśleniu na ciele (zwykle kciukiem prawej ręki) trzech krzyżyków: na głowie, ustach i sercu. Wyraża on gotowość do rozumienia, głoszenia i realizowania w życiu Słowa Bożego.
Znak krzyża w Kościele prawosławnym i Kościołach wschodnich
Znak krzyża w Kościele prawosławnym i Kościołach wschodnich wykonuje się prawą dłonią ze złączonymi 3 palcami: kciukiem, wskazującym i środkowym (symbolika Trójcy Świętej), a 2 pozostałe są schowane (symbol dwóch natur Jezusa). Znak krzyża kreśli się od czoła („w imię „) do górnej części brzucha („Ojca „) a potem do prawego („i Syna”) i lewego ramienia („i Ducha Świętego”).
Przed reformą Nikona rosyjscy prawosławni czynili znak krzyża tylko przy pomocy palca wskazującego i środkowego, krzyżując je. Tę formę do dzisiaj zachowali staroobrzędowcy.”
Reformator ks. dr Marcin Luter zachował w Kościele luterańskim znak krzyża świętego jako że był gorliwym wyznawcą „teologii krzyża”. Reformacja nie walczyła ze znakami (łac. signo), bo i Jezus używał wielu znaków zwiastując Ewangelię i lecząc chorych. Reformacja walczyła jedynie z zabobonami (patrz: „Porządek Kościelny Wacława Adama”). Nie można powiedzieć aby znak krzyża był zabobonem, jeżeli nie wiąże się z nim zabobonów.
Jest pewne, że Marcin Luter i wszyscy ówcześni “luteranie” przed 500 laty, zawsze się żegnali przed i po modlitwie. Przecież nie kto inny jak właśnie ks. dr Marcin Luter napisał w podstawowej księdze symbolicznej dla dzieci i nauczycieli, ale i księży, jakim niewątpliwie jest Mały i Duży Katechizm, w końcowej części Małego Katechizmu p.t.: “Jak ojciec rodziny nauczać powinien swoich domowników modlić się rano i wieczorem: “Rano, wstawszy z łóżka ( … Wieczorem, gdy idziesz spać…) przeżegnaj się znakiem krzyża świętego i powiedz: W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.”
Jest to oczywiście stary zwyczaj “katolicki” – „powszechny” dawnego jeszcze niepodzielonego Kościoła, który chrześcijanom w czasie modlitwy przypomina: “Ego sum baptismo” – “Jestem przecież ochrzczony”. Luter te słowa pisał kredą na stole i ciągle je sobie przypominał, bo one znaczą: „Należę do Boga Trójjedynego, bo On do mnie mówi: „Jesteś mój!” Nie jestem sam. Nie muszę się lękać złego i zła.” Dlatego autor Małego Katechizmu wzywa nas abyśmy co dziennie wspominali na chrzest przez codzienny żal i pokutę. Chrzest a z nim związany znak krzyża świętego jest ważnym znakiem chrześcijanina, także luteranina. Dlatego Marcin Luter pozostawił w liturgii znak krzyża świętego. Dlatego się żegnamy aż po dzień dzisiejszy.
Wielu mało uświadomionych ewangelików pyta nieraz: jakim znakiem krzyża mamy się żegnać – ewangelickim, czy katolickim, to znaczy jednym dużym krzyżem, czy trzema małymi krzyżami? Ewangelicy, luteranie ze Śląska Cieszyńskiego uważają bowiem, że trzy małe krzyże to ewangelickie, a jeden duży krzyż to katolicki nie zważając, że w czasie transmisji mszy katolickich w telewizji (TVP1 godz. 7.00 lub TV Polonia godz. 13.00) nasi bracia i siostry katolicy żegnają się na początku mszy dużym znakiem, a przed czytaniem Ewangelii trzema małymi krzyżami. Albo są tacy ewangelicy, którzy jadąc do Warszawy i idąc na nabożeństwo do kościoła św. Trójcy pytają mnie: dlaczego tam żegnają się jedynie dużym znakiem krzyża świętego, po katolicku?
Na tak postawione pytania odpowiadam: oba krzyże (duży i mały) są i katolickie i ewangelickie i anglikańskie, bo po prostu są krzyżami Zachodniego Kościoła, do którego my wszyscy należymy. Luteranie w Syberii może żegnają się znakiem krzyża prawosławnego, bo od wieków mieszkają na terenie gdzie w większości jest Kościół Wschodni – Prawosławny. Przecież nie od znaku takiego czy innego krzyża zależy nasza tożsamość luterańska czy nawet nasze zbawienie. Wielki mistyk luterański, a potem katolicki Angelus Silesius – „Anioł Śląski” (ks. Johannes Scheffler, 1624-1677, poeta śląski z Wrocławia, autor wielu pieśni mistycznych, np. „Chcę kochać Ciebie Boży Synu” – ŚE 781) mawiał: „Krzyż wbity na Golgocie tego nie wybawi, Kto sam w sercu swoim krzyża nie wystawi„
Dlaczego nie wszędzie w luteranizmie stosowany jest znak krzyża przez wiernych?
Do zaniechania czynienia znaku krzyża świętego przez wiernych w Kościele Luterańskim (oczywiście nie wszędzie!) przyczyniły się w ciągu minionych 5 stuleci różne czynniki:
– wpływ teologii Kościoła Reformowanego,
– wpływ luterańskiego racjonalizmu,
– wpływ pietyzmu dla którego znak krzyża, podobnie jak w racjonalizmie, jest „adiaforą”, a więc rzeczą „nieistotną”’
– wpływ Unii staropruskiej z roku 1817,
– wpływ współczesnego liberalizmu (jak to jeden z doświadczonych, starszych, naszych duchownych mówi: “3 LLL” – “Laicka Lewica Liberalna”),
– a obecnie: wpływ tzw. „neoluteranizmu”, „neoewangelicyzmu”, wpływ „neoewangelikalizmu” i samych także chrześcijan „ewangelikalnych”, dla których wszystkie znaki stanowią „adiaforę”.
Były kraje, dzielnice i ośrodki pobożności luterańskiej gdzie przetrwał znak krzyża w liturgii luterańskiej. Tak było jeszcze do niedawna na całym Śląsku Cieszyńskim po obu stronach Olzy, które po polskiej stronie sięgało kiedyś aż pod Mysłowice (dawne powiaty: cieszyński, bielski, pszczyński), ale także na Mazowszu (tzw. Królestwo Kongresowe), tak było na Słowacji, po części w Czechach (Morawy), w krajach skandynawskich i po części w nadbałtyckich, w Ameryce.
Unia staropruska z roku 1817 zniszczyła nie tylko kolorowe stroje liturgiczne używane przez luteranizm światowy (pozostały tylko resztki w postaci kolorowych tzw. „antependiów” przed ołtarzem, na ambonie, przed pulpitem i na chrzcielnicy), ale też „przeżegnanie się”, choć luterańscy księża na tyle mogli się oprzeć, że do błogosławieństwa czynili ręką znak krzyża i tak pozostało po dzisiejsze czasy. Powstały za przykładem Anglii („High Church”), także w Niemczech w roku 1918 „Kościół Wysoki” zarówno w obrębie luteranizmu jak też i Kościoła Unijnego zaprowadził na nowo wiele znaków i zwyczajów starożytnego i pierwotnego luterańskiego Kościoła, w tym także znak „żegnania się”. Tych dawnych zwyczajów przestrzega także Samodzielny Kościół Ewangelicko – Luterański w Niemczech [SELK] i w innych krajach staroluteranie.
To, że „żegnanie się” znakiem krzyża nie jest tylko pochodzenia katolickiego i prawosławnego, ale także dawnego luteranizmu niech zaświadczy osobiste, rodzinne doświadczenie.
Przodkowie mojej mamy zaproszeni na Mazowsze przybyli w ramach osadnictwa aż z Wirtembergii z miejscowości Pforzheim i Birkenfeld w roku 1800 do Strobowa i okolicy (koło Skierniewic), gdzie założyli nowe osady (Brzozów–„Birkenfeld”, Franciszków-„Frankenfeld”, ), budowali cegielnie i wznosili wspólnymi siłami inne budowy z wyrabianej przez siebie cegły, a w roku 1829 partycypowali w renowacji otrzymanego zniszczonego po katolickiego kościoła św. Trójcy oraz szpitala. Ludzie ci pochodzili ze starych luterańsko – pietystycznych rodów. W rodzinie, o której piszę nikt i nigdy, na pewno tylko przed reformacją, nie był rzymskim katolikiem (choć to nie jest wstyd pochodzić bezpośrednio z rodziny katolickiej!), ale moja mama i jej siostry wynieśli z tego pobożnego pietystyczno-luterańskiego domu „żegnanie się” przed i po modlitwie znakiem dużego krzyża. To czyniła moja mama aż do śmierci (1986).
A jak to wygląda dzisiaj w naszym Kościele w Polsce? Z żalem obserwuję, niestety, że nawet tam gdzie wszyscy zawsze się żegnali (polski Śląsk Cieszyński i czeskie tzw. Zaolzie) jeszcze tych 50 lat temu (pamiętam dobrze, gdyż 3 stycznia 2013 r. minęło 50 lat od mojego przybycia do pracy duszpasterskiej na Śląsk Cieszyński!) i to nie tylko do modlitwy, lecz podczas absolucji, przy odejściu od Stołu Pańskiego, po otrzymaniu Komunii świętej, czy po życzeniu pokoju lub po błogosławieństwie, czyli wtedy gdy ksiądz ręką czynił znak dużego krzyża świętego, dziś tam gdzie ma wielkie wpływy współczesny “neopietyzm”, „neoewangelicyzm”, „neoluteranizm” i tzw. „ruchy ewangelikalne”, ale też ogromna laicyzacja Kościoła („in capite et in membris” – „w głowie i w członkach!”), tam zupełnie zanika także i stara tradycja luterańska “żegnania się”.
Dziś nie tylko stroje liturgiczne (niektórzy nasi duchowni w kraju, pochodzący ze Śląska Cieszyńskiego, a nawet i na Śląsku Cieszyńskim, odchodzą od tradycyjnej białej komży tzw. “alba silesiana”, nie używają też wygodnej, lekkiej skandynawskiej “luterańskiej” alby i stuły, występują po prostu jak najczęściej w czarnej pruskiej todze!), ale nawet “żegnanie się” zalicza się do tzw. “adiafora” czyli “rzeczy nieistotnych! Obawiam się jednak, że za niedługo, podobnie jak w krajach zlaicyzowanych, wszystko stanie się i w naszym Kościele „adiaforą” -“nieistotne”.
Za niedługo, bo za niecałe 4 lata, obchodzić będziemy na świecie 500-lecie Reformacji luterańskiej (31 X 2017 r.). Czy nie należałoby w tym okresie przygotowawczym zapytać się siebie samych: „co z niej pozostało jeszcze?” Czy nie należałoby przywrócić to wszystko co po drodze przez tych 500 lat zostało zagubione? Weźmy do jednej ręki ,Biblię a do drugiej Księgi Wyznaniowe luteranizmu i zobaczmy cośmy zgubili.
(Ks. Jan Gross)